Bajka o domowych skrzatach:)

Kilka tygodni temu poprosiłam abyście zaczęli baaardzo dokładnie obserwować swoje domowe otoczenie. Zwłaszcza tam, gdzie zwykle nasz wzrok nie sięga;) Czyli w kątach, na dnie szuflad i w innych rzadko przez nas dostrzeganych miejscach. Poprosiłam także, byście spróbowali podejrzeć, dojrzeć, wypatrzeć, tam lub gdziekolwiek indziej, Wasze domowe skrzaty. A kiedy to by się udało, mieliście stworzyć bajeczny rysunek, na którym moglibyśmy zobaczyć skrzata umykającego przed Waszym wzrokiem.

Przypominam, że „Bajka dobra na wszystko”:)

W oczekiwaniu na Wasze prace, sama zaczęłam śledzić domowe skrzaty:) Pierwszego dnia nic. Drugiego i trzeciego podobnie…

Ta „zabawa” zaczęła mnie nudzić dnia czwartego.
Piątego też nie stało się nic niezwykłego…
Szóstego zaczęłam się poddawać,
by siódmego znów na głowie stawać!
Ósmy przyniósł kolejne zwątpienie,
a w dziewiątym kompletnie straciłam nadzieję…
Na szczęście, dnia dziesiątego,
wydarzyło się wreszcie, coś niezwykłego!

Zgubiłam jedną skarpetkę,
a moja córka bransoletkę!
Syn nie mógł znaleźć ołówka,
a po jego biurku przebiegła mrówka!
Sami przyznacie, że to dosyć ciekawe,
a jak bardzo,
za chwilę zdacie sobie sprawę…

Wchodzę do pokoju, a za szafą poruszenie.
W środku też jakiś rumor, krzyczę:
„Co się dzieje?!”.
Otwieram drzwi powoli, nieco przerażona,
a tam… moja skarpetka, leży porzucona!
Biegnę do pokoju, powiedzieć co się stało,
a rodzinka wpatrzona w kwiatek,
bo „coś się tam ruszało”.

Zdobyłam się na odwagę,
wszak w końcu tak wypada,
zajrzałam między liście, myśląc:
„Dorwę gada!”.
Lecz „gad” widocznie sprytny,
bo ukrył się przed nami…
Ołówek zaś, w doniczce
leżał… zdrowy, cały;)

Gdy odetchnęłam z ulgą,
że koniec zamieszania.
Na korytarzu szurać zaczęło coś
i ganiać…?!
Rodzinką całą, szybko,
wyjrzeliśmy z salonu.
„Tak dłużej być nie może!
Przestańcie psocić w domu!”

I wtedy na wieszaku, tuż obok kapelusza,
gdzie, jak mi się zdawało,
coś się figlarnie rusza,
dojrzałam bransoletkę, zgubioną…?
Tak, tą samą!
Nooo, to rzecz niesłychana,
by to się wszystko działo!

Gdy siadłam na kanapie,
by plan własny ułożyć,
jak schwytać psotne skrzaty,
by psotom kres położyć…
rodzinka nagle, gromkim
wybuchła, szczerym śmiechem.
Uwierzcie, że do teraz,
wciąż niesie tu się echem.

Spytałam: „Co się stało?
Co tak Was rozbawiło?”
A oni na to: „Wszystko,
co właśnie się zdarzyło!:)”
Zapewne, co niektórzy z Was
już się domyślają,
kim były owe skrzaty,
co tak się świetnie bawią…;)

/Katarzyna Szczepaniak/