W ramach Akcji „Zima na Czechowie 2021” online odbył się szereg warsztatów przygotowanych specjalnie z myślą o dzieciach w niej uczestniczących. Znalazły się wśród nich także warsztaty literackie. Towarzyszą one każdej Akcji Zima i Akcji Lato organizowanej przez nasz DK. Podczas warsztatów dzieci poznają podstawowe zasady tworzenia tekstów, które składają się na wydawaną pod koniec ferii, czy wakacji gazetkę „Kaprys”. Ponadto, układają wraz ze mną teksty. Zwykle ich tematem jest nazwa drużyny, do której należą.
W tym roku dzieci uczestniczące w zajęciach dzieliliśmy jedynie na grupy warsztatowe, odbywające, w dwóch turach, spotkania online z instruktorami. Nie wymyślaliśmy nazw drużyn, które, wybierane przez nich samodzielnie, mają nam ułatwiać organizację wspólnych wycieczek i „podkręcać” nieco rywalizację. Działania dzieci i drużyn nagradzane są bowiem punktami, które mają ostatecznie wpływ na zajmowane przez nich miejsca i otrzymywane nagrody…
Przygotowując się do tegorocznych warsztatów literackich, zatytułowanych „Potykając się o słowa”, nie zakładałam, że będziemy pisali teksty drużynowe, ponieważ dzieci nie zostały na drużyny podzielone, nie wymyśliły własnych nazw itp., ale już w trakcie ich trwania, naturalną koleją rzeczy, stało się 🙂 I tak powstały dwie drużyny/grupy warsztatowe. Każda z nich została przez jej członków nazwana i z moją pomocą ułożyła własny tekst drużynowy. Tradycji stało się zadość 🙂 Życzę miłej lektury 🙂
Pozdrawiam zimowo 🙂
Katarzyna Szczepaniak
Grupa I
Mądro-sprytne pszczółki, wszystko umiejące. Misiołapy.
Nazywamy się mądro-sprytne pszczółki,
bardzo lubimy bułki,
ale jesteśmy też Misiołapami,
misie potrafimy ganiać godzinami!
Jesteśmy pracowite i pożyteczne,
a, kiedy chcemy, jesteśmy bardzo grzeczne,
lub… niegrzeczne;)
Bawić się lubimy, choć często pracujemy.
W wolnych chwilach jemy, malujemy i piszemy.
Czasem także błędy popełniamy,
lecz się na nich uczymy i na lepsze zmieniamy!
Grupa II
Odkrywcy Literek.
Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie było na świecie literek, lecz już chodziły o nich słuchy, była sobie drużyna odkrywców, którzy właśnie literki chcieli odkrywać. Pewnego dnia wybrali się w podróż. Daleką, bardzo daleką, aby odkryć nieznane. Przemierzali góry i morza w poszukiwaniu magicznej skrzyni z literkami.
Popłynęli na brzeg Antarktydy, ponieważ znaleźli butelkę, która pływała na wodzie, a w niej mapę, prowadzącą na szczyt największego lodowca i dalej… Na mapie były także różne znaki i wyraźnie wytyczona droga, która kończyła się tuż przed skrzynią. Znaki oznaczały miejsca szczególne, prowadzące do poszukiwanego przez nich „literkowego skarbu”.
Kiedy Odkrywcy dopłynęli do Antarktydy, zeszli na ląd i ruszyli przed siebie. A gdy byli już bardzo wysoko, na największym lodowcu, wyjęli lornetki i ujrzeli w oddali magiczną skrzynię. Znajdowała się ona na wyspie, która była daleko na morzu. Kiedy tak stali na szczycie lodowca, wpatrując się w niezwykłe znalezisko, śnieg zaczął mocniej padać. Z każdą chwilą było go coraz więcej, aż zrobiło się całkiem ciemno, nadeszła noc. Postanowili rozbić namiot, który szczęśliwie zabrali ze sobą i przeczekać w nim śnieżycę.
Kiedy byli już w środku, dostrzegli jakiś ruch w pobliżu namiotu. Tajemnicza postać chodząca wokół, do złudzenia przypominała Yeti. Pomyśleli, że potwór szuka jedzenia i przytulili się mocno, żeby jakoś wspólnie się obronić, w razie ataku. Na szczęcie Yeti nie miał ochoty ich zaczepiać, pokręcił się chwilę w pobliżu i odszedł. Dokąd? Żaden z Odkrywców się nad tym nie zastanawiał. Jeden z nich, przerywając milczenie w namiocie i odsuwając się nieco od pozostałych, powiedział:
– Jutro wyruszymy po skrzynię, teraz musimy chwilę się przespać.
Choć noc była pełna wrażeń – śnieżyca, Yeti… Odkrywcy zasnęli nad wyraz szybko i spali smacznie do samego rana. Gdy wstał nowy dzień, a śnieg przestał wreszcie padać, nie zwlekając ani chwili dłużej, złożyli namiot, zebrali swoje rzeczy i wyruszyli w dalszą drogę, zgodnie ze wskazówkami umieszczonymi na mapie. Po drodze natknęli się na telepolter, czy też port. Jeden z Odkrywców powiedział:
– Nie wchodźmy tam, bo nie wiemy dokąd on prowadzi.
Na co inny:
– Idźmy, nie zbaczajmy z kursu, bo możemy się zgubić. Skoro mapa nas tak prowadzi, musimy tam wejść. Ona nas uratuje.
Zatem weszli…
W telporterze były różne drzwi, które prowadziły zapewne w różne miejsca. Zaczęli ponownie przyglądać się mapie i na jej odwrocie dostrzegli szyfr składający się z dziwnych znaków. Taki sam szyfr znajdował się na jednych z drzwi. Niewiele myśląc, otworzyli je i weszli do środka. Okazało się, że znaleźli się na odległej wyspie na morzu, tuż obok magicznej skrzyni. Były tam też małpy, które na ich widok zaczęły wydawać dziwne odgłosy i skakać po drzewie, przez co na ziemię, tuż pod nogi odkrywców, spadł kokos. Spadając rozłupał się na kilka kawałków, a ze środka wypadł klucz.
Okazało się, że był to klucz do magicznej skrzyni. Odkrywcy, z lekką obawą, ale jednocześnie z pewną ekscytacją podeszli do skrzyni, najbliżej, jak się dało. Jeden z nich (zapewne ten najodważniejszy:)) wsunął klucz do zamka i przekręcił go. Zamek ustąpił. Odkrywca niepewnie uniósł wieko skrzyni. Nagle ze środka, niczym noworoczne fajerwerki, wystrzeliły literki. Po chwili, wirując lekko w powietrzu, spadły na ziemię, dookoła skrzyni. Odkrywcy, niewiele myśląc, zaczęli je zbierać. Kiedy zebrali już wszystkie literki, wyruszyli w powrotną drogę.
Osiągnęli cel wyprawy, teraz mogli spokojnie odpłynąć i wrócić do własnych domów. Już po drodze zaczęli poznawać zebrane literki. Układali z nich słowa, zdania i opowieści. Szybko przekonali się, że to doskonała zabawa i, że nic lepszego nie mogło ich spotkać.
KONIEC